Smród, miliony much, błoto. Setki ton śmieci. W betonowych domach, na ulicach, na dachach, w samochodach. Resztki jedzenia, pozostałości po zabiegach z miejskich szpitali, plastikowe kubki, książki. Odpady organiczne, metal, papier, szkło. Psy, dzieci, świnie.
Błoto, miliony much, smród. Tu się jednak normalnie żyje. Ludzie chodzą, rozmawiają ze sobą, śmieją się, kłócą. Piekarnia, szklarz, sklep z kłódkami; dzieci idą do szkoły, suszy się pranie. Zapach perfum przez ułamek sekundy, zupełnie nie na miejscu. Piękna, młoda kobieta z wdziękiem omija stertę gnijących szmat. Gdzie ja jestem? Dzielnica śmieciarzy w Kairze? Warszawa? Paryż? Nowy Jork?
Z góry zakładamy, że ludzie którzy mniej niż my mają, jedzą mniej niż my, żyją w gorszych niż my warunkach – są pokrzywdzeni, gorsi. Że są nieszczęśliwi. To nie prawda. Tutaj można mieć piękne dzieciństwo, rodzić i kochać dzieci, nienawidzić, być biednym, bogatym. Można chcieć tu wracać. Można tu być szczęśliwym.
Miliony much, błoto, smród?
Trzydziestotysięczna społeczność Zabalin (zbieraczy śmieci) zamieszkuje u stóp wzgórza Moqattam na przedmieściach Kairu. Trafia tu większość odpadów z 16 milionowej metropolii. Śmieci są tutaj dokładnie sortowane. Metal, szkło i plastik sprzedawane są jako surowce wtórne. Zdecydowaną większość społeczności stanowią Koptowie.
Zdjęcia prezentowane były na wystawie pt. “Miasto Śmieci” w warszawskiej Green Gallery jesienią 2005 roku.